Ich pięć (w sumie osiem, ale na każdym zdjęciu po pięć) a za obiektywem sama Annie Leibovitz - kobieta, która urodziła się z aparatem w rękach. Czy jest zaskakująco, a może nudno? Oceńcie sami...
Oczekiwałam chyba zbyt dużo, a może to tylko ja jestem tak wybredna, że liczyłam na coś niesamowicie artystycznego, porywającego wręcz powalającego od Annie Leibovitz. Nie urwało mi moich czterech liter. Spośród wszystkich stron edytorialu, podoba mi się jedynie poniższe zdjęcie. Jesienna melancholia, nostalgia na opustoszałej plaży w towarzystwie chłodnego wiatru falującego płaszcze. Reszta zbyt sztuczna, tłoczna i wyrwana z kontekstu.
fotograf: annie leibovitz
stylizacje: camilla nickerson (artpartner)
fryzury: julien d'ys
make-up: aaron de mey (artpartner) and hannah murray (artandcommerce)
Vera
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dodaj coś od siebie